Fabrizio i Christiano De André – o pięknie przemijania

30 grudnia, 2014 § Dodaj komentarz

14 lutego 1998 roku w „Teatro  Brancaccio” w Rzymie miał miejsce ostatni koncert Fabrizio De André, na którym jak zwykle wystąpił także jego syn Christiano. Tego dnia na scenie wystąpiła wokalnie również nastoletnia córka Fabera i przyrodnia siostra Christiano. Na koniec na krześle Fabrizio usiadł samotnie Christiano i zaśpiewał wzruszającą piosenkę napisaną wspólnie z Daniele Fossati.

Przeminie ten czas niezdecydowany
przeminiesz także ty
motory już zbyt szybkie
przeminą twoje oczy błękitne
przeminą gwiazdy, zbyt ciemne noce, lęki
przeminiemy także my, tak przeminiemy także my
Przeminie ten czas nieszczęśliwy
to postawienie stopy na ziemi
zakończą się walki rasowe
zapachy wojny
mgła na tej równinie której nie widać
ten wielki ucisk za ziemię, ziemia ze stopą
Przeminą piosenki nieskończone
które już zostały rzucone na wiatr
nie znajdą się na stojąco
pożarte przez czas
przeminą zimowe deszcze
za zaparowanymi szybami
i szlaki spadających gwiazd
i nieskończone pragnienia
przeminiemy także my, przeminiemy
także my
Przeminie ten dziwny traf, ta przeciętność
wynalazki dla odrobiny miedziaków, ta normalność
Przeminie okazja porwana przez wiatr
i w jednym momencie przeminiesz także ty
Przeminą wspomnienia serca
i uściski dłoni
które są związane z pamięcią którą masz
nie może odejść daleko
zaniedbany dom mężczyzny
który żyje sam
dalej przeminą wszystkie rzeczy
na dobre i na złe
na dobre i na złe
potem przeminą wszystkie rzeczy
na dobre i na złe
na dobre i na złe
Przeminie ten czas niezdecydowany
przeminiesz i ty
przeminie delikatny uśmiech
który mi pokażesz
przeminą emocje, dni
i nieskończone sezony, przeminiemy taże my
tak, przeminiemy także my, na końcu także my
przeminiemy także my
przeminą piosenki słuchane
przez dłuższą chwilę
ci co żyją obok
bez względu na czas
przeminą zimowe deszcze
za zaparowanymi szybami
i szlak spadających gwiazd
i nieskończone pragnienia
przeminą wspomnienia serca
i uściski rąk
które są związane z pamięcią którą masz
nie może odejść daleko
tak nagłe miłości
i dobra fortuna
potem przeminą wszystkie rzeczy
na dobre i na złe
na dobre i na złe

Tego samego lata 1998 roku tomografia komputerowa wykryła u Fabrizio złośliwy nowotwór. Umarł pół roku później 11 stycznia 1999 roku. Ostatnia piosenka wykonana podczas ostatniego koncertu uczyniła z jego śmierci element jego sztuki. Christiano ruszył własną drogą i choć jego twarz bardzo przypomina twarz ojca, jest on całkowicie nowym i innym, niezależnym De André.

 

„Il Sogno di Maria” – Don Gabriel zwiastował Pannie czyli krótka historia o miłości

7 lutego, 2014 § Dodaj komentarz

Mogę jeszcze powiedzieć o „La Buona Novella” że przez ten typ „krojenia” tekstu w określonym momencie, prawdopodobnie niektórzy ewangeliczni bohaterowie utracą trochę ze swojej „sakralizacji”, ale ja wierzę i mam nadzieję przede wszystkim na korzyść płynącą z ich najlepszej, największej „humanizacji”.

Fabrizio De André o albumie „La Buona Novella”

„W wilgotnym łonie, świątynnej ciemności,
cień był zimny, zaduch kadzidła;
zstępuje anioł, jak we wszystkie wieczory,
aby nauczyć mnie nowej modlitwy:
później, mi nagle rozkłada dłonie
a moje ramiona zamienia w skrzydła,
kiedy mi mówi – zapoznaj się z latem
ja, przez dzień jeden, przez jedną chwilę,
lecę zobaczyć kolory wiatru.

Lecieliśmy zaprawdę ponad domami,
poza bramami, ogrodami, drogami,
potem zsunęliśmy się w kwiatowe zarośle
gdzie oto oliwki tulą się z winoroślem.

Zeszliśmy tam, gdzie traci się dzień
szukając się tam ukryci wśród zieleni,
a on mi mówił jakby się modlił,
i jak na końcu każdej modlitwy
policzył kręgi na moich plecach.

(… i rzekł mi anioł : Nie
lękaj się, Mario, zaprawdę
znalazłaś łaskę Pana
i z jego dzieła
poczniesz i porodzisz syna…)

Długie cienie kapłanów
burzą toń snu te kręgi głosów
Ze skrzydłami pomyślałabym o ucieczce
ale ręka naga i nie mogła już latać:
wtem zobaczyłam anioła skręcającego w komecie
a surowe twarze stały się z kamienia
ich ramiona formują gałęzie,
w geście należącym do innego życia,
liście jak ręce, ciernie to palce.

Głosy uliczne, ludzkie hałasy,
skradły mój sen przywracając rzeczywistości.
Wyblakły obraz, bez koloru,
lecz echo dalekie w krótkich słowach
powtarzało anioła dziwną modlitwę
która może marzeniem była lecz snem nie była

– Będą go zwali Synem Bożym –
dziwne te słowa w mojej duszy,
zniknęły we śnie, lecz zjawiły się w brzuchu.”

I słów jej już zabrakło
tonie we łzach,
lecz strach z jej ust
zbiera się w oczach
półprzymkniętych w akcie
pozornego spokoju
który wykańcza oczekiwanie
na spojrzenie pobłażliwe.

A ty, powoli, kładziesz palce
na skraju jej czoła:
starsi ludzie gdy się tulą
czują lęk by czynić to zbyt silnie.

Utwór, który w połączeniu z „Il Ritorno di Giuseppe” jest muzycznym majstersztykiem – narracji towarzyszy wszakże kompozytorska forma umożliwiająca słuchaczowi precyzyjne oddzielenie opowieści Marii od późniejszej akcji, to znaczy reakcji Józefa. W ten fenomenalny sposób oba utwory stanowią jakby jedną całość, gdyż tam gdzie kończy się pierwsza, druga rozpoczyna się jakby bez zapowiedzi by następnie powrócić do opowieści o właściwym podmiocie tej historii, czyli o Józefie i jego relacji z Marią.

Obrazoburcze zwiastowanie?

Przyznam, że nigdy nie słyszałam ani nie czytałam piękniejszej opowieści o chwili poczęcia Jezusa. Każdego zbulwersowanego jej miłosnym i niemal (a może nie „niemal”) erotycznym charakterem odsyłam do „Pieśni nad Pieśniami” stanowiącej kanon Biblii Tysiąclecia. Relacja Marii z Aniołem ma charakter miłosnego uniesienia, jest zatem „pocałunkiem Boga”? A jak inaczej wyobrazić sobie moment poczęcia Boga? Czy Jezus miałby być „Bogiem z in vitro”? Niezależnie od tego, co konkretnie chce wyczytać z tych słów indywidualny słuchacz De André, jednego możemy być pewni – Maria została naprawdę „pocałowana od środka”…
Reakcja Józefa to tkliwe i czułe zrozumienie, pełna ufności akceptacja dla tej tajemnicy, tajemnicy miłości, życia i wolności. Bohaterowie jawią się cudownie ludzcy i cudownie prawdziwi. A Jezus, bez „boskich genów” i „molekuł”, bardziej boski bo REALNY.

Czy dla André?

Cóż, rolą artysty nie jest odpowiadanie na pytania, tylko zadawanie ich. Sądzę, że De André tym właśnie się zajmował.

o „Pieśni nad Pieśniami” i nie tylko interesująco pisze tutaj ks. Jacek Prusak:   tygodnik.onet.pl/wiara/niewinna-ekstaza/gntmw

„Il Ritorno Di Giuseppe” – bolesne powroty i krótka historia o zaufaniu

2 lutego, 2014 § Dodaj komentarz

„Kiedy metafizyka zderza się z biologią człowiek nic nie rozumie. Voltaire powiedział to co i ja zawsze myślałem „gdyby Bóg nie istniał koniecznością stałoby się wynalezienie go” („Se Dio non esistesse bisognarebbe inventarselo.”) – to właśnie dokładnie czyni człowiek którego nogi stoją twardo na ziemi.”

Fabrizio De André podczas koncertu w 1998 roku na temat albumu „La Buona Novella” (Dobra Nowina)

„Gesù di Nazareth secondo me è stato ed è rimasto il più grande rivoluzionario di tutti i tempi.” FdA

„Jezus z Nazaretu był według mnie i pozostał największym rewolucjonistą wszechczasów”.

„Jezus był człowiekiem i wyglądał jak jakikolwiek inny człowiek. (…) Był wesołym mężczyzną, otwartym, pozbawionym uprzedzeń i bigoterii. Człowiekiem z ludu dla którego zdolność do zbliżania się do innych ludzi, nawet do tych najnędzniejszych i bycia blisko nich nie była żadnym wysiłkiem ani tym bardziej wyborem. Był i żył między nimi, urodził się między nimi. Był z ludu, mówił jak mówił lud. Znał smak cebuli, miał dziurawe sandały i wycierał nos chusteczką.” FdA

„Kiedy pisałem „La Buona Novella” był 1969 rok. A zatem był to rok rewolucji studenckiej, i mniej uważne osoby uważały ten album za anachroniczny. Mówiły mi <<Jak to, my idziemy okupować uniwersytet, poza jego murami nadużywa się władzy i traktuje nas z przemocą, a ty w tym momencie opowiadasz historię głoszoną o Jezusie Chrystusie?>> I nie rozumieli że w rzeczywistości „La Buona Novella” chciała być, miała być być alegorią, która koncentrowała się na porównaniu do najlepszych i najwrażliwszych argumentów rewolty 68 roku. Odniesienie to było z duchowego punktu widzenia z pewnością najwznioślejsze, ale punktu widzenia etyczno-społecznego, głoszone w bardzo podobny sposób jak przez tego Pana, który 1969 lat wcześniej popełnił wykroczenie przeciwko władzy i autorytetom w imię równości i uniwersalnego braterstwa wszystkich ludzi. Nazywał się Jezus z Nazaretu i był moim zdaniem największym rewolucjonistą wszech czasów.” FdA

Gwiazdy, jak zachód słońca,
rywalizują o niebo gromadnie,
światła skrupulatne
nauczają cię nocy.

Osioł w równych krokach,
towarzyszy ci w powrocie,
wyznacza odległość
podczas gdy dzień umiera.

W twoich oczach, pustynia,
i hałdy trocin,
maleńkie fragmenty
wysiłku natury.

Ludzie piasku
mają profile zabójców,
zamkniętych w ciszy
więzienia bez murów.

Zapachy Jeruzalem,
twoja ręka obejmuje kostur
jak chudą postać,
zaklętą w drewnie.

„Tak była ubrana, Maria,
powróciłbym do tych zabaw
minionych kiedy twoich lat
było jeszcze tak niewiele”.

A ona leciała w twoje ramiona
jak jaskółka,
a jej palce jak łzy,
z twoich rzęs do szyi,
wywoływały na twarzy,
kiedyś zapomnianą,
tkliwość uśmiechu,
uczucie niemal wybłagane.

I to zdziwienie w twoich oczach
które wyszło z twoich rąk
które puste naokoło jej ramion,
wypełniły się aż po brzegi
w precyzyjną formę
nowego życia,
tej tajemnicy która się objawia
kiedy rośnie brzuch.

A dla ciebie, który szukasz wyjaśnienia
oszustwa niewyrażonego na twarzy
ona zaproponowała niespokojną opowieść
wśród okruchów pamięci jej snu.

„Jednym z dzieci Józefa i Marii był syn Jezus opisywany w Ewangelii Jakuba [apokryfie]. Zaraz po weselu Józef wyjeżdża do Judei na 4 lata. Po powrocie znajduje niespodziankę dotyczącą Marii. Maria go rozpoznaje, wybiega mu naprzeciw, obejmuje go za szyję płacząc i zaczyna mu opowiadać, że miała sen i w tym śnie spotkała anioła.” FdA [o tym opowiada piosenka „Il Sogno di Maria” – „Sen Marii”].

—————————————————————

Piosenka o powrocie Józefa jest dziś nie tylko historią zamieszek i społecznych ruchów związanych z wydarzeniami z 1968 roku. Przez swoją mistyczną poetykę jest również wrażliwą i pełną czułości opowieścią o relacji między ludźmi, o miłości i o zaufaniu.

Pustynia zdaje się być symbolicznie związana z pracą, która zmusza Józefa do długiego, samotnego, to znaczy bez rodziny, przebywania poza domem. Skojarzenie z trocinami i okruchami drewna nawiązuje wszakże bezpośrednio do rzemiosła, którym Józef się zajmował. Pustynia również metaforycznie i symbolicznie kojarzy się z późniejszym kuszeniem Jezusa przez szatana. Natomiast motyw podróży niesie w sobie iskierkę nadziei. Jest biblijnym wspomnieniem exodusu Izraelitów i ich podróży przez pustynię do Ziemi Obiecanej, jest symbolem pielgrzymki. „La sabbia del deserto” czyli piaski pustyni czynią z Józefa jednego z „ludzi piasku (…) zamkniętych w ciszy więzienia bez murów” [„uomo della sabbia (…) rinchiuso nei silenzi d’una prigione senza confini” ]. To „więzienie bez murów” to metafora niedobrego społeczeństwa, w którym dorastał mały Jezus, ale to również metafora wewnętrznych murów, ograniczeń i ślepoty, niemożności porozumienia między ludźmi, skazującego ich na „il deserto”/ pustynię, czyli SAMOTNOŚĆ. Mowa tu o takiej własnej, pierwotnej i głębokiej duchowej samotności, która nie zależy od powierzchownej rzeczywistości, nieraz pełnej ludzi i zgiełku życia. To właśnie ma na myśli Faber mówiąc o więzieniu „bez murów” czyli bez granic, bez płotu i bez strażników, bez „konieczności i przymusu” i bez „przemocy”. To więzienie samotności jest konsekwencją zjawisk zachodzących w rzeczywistości „w duszy” człowieka, jego nieumiejętności i niemożności prawdziwego zrozumienia drugiego człowieka i niemożności bycia zrozumianym samemu. Pyta Fabrizio nie raz – czy ta niemożność wynika z jakiegoś wewnętrznego feleru, czy z odmienności, często nieakceptowalnej ? „Il Ritorno di Giuseppe” zdaje się mówić – to kwestia ZAUFANIA. Zaufania Marii dla anioła/Boga? Zaufania Józefa do Marii…

Jednak „zamknięcie w ciszy” (4 zwrotka, oryg. „rinchiusi nei silenzi”) niesie w sobie teoretyczną możliwość, potencjalne prawdopodobieństwo uwolnienia się z tego „więzienia” samotności przez zwyczajne „przerwanie milczenia”. Nadzieję ostatecznie przynosi wspomniana podróż, powrót do domu Józefa. Uwolnienie się z niewidzialnego więzienia dusz jest ostatecznie przecież przesłaniem samego Jezusa, jego mesjańskim proroctwem.

To co pozostaje i faktycznie przerywa milczenie  – to „opowieść Marii”, będąca przedmiotem kolejnego utworu „Il Sogno di Maria”.

———————————————————————–

„Mówi się, że jestem libertynem, osobą ekstremalnie tolerancyjną. Dlatego mam nadzieję być godnym przynależności do forum obywatelskiego, ponieważ w mojej opinii, tolerancja jest pierwszym objawem cywilizacji, a pochodzi od libertynizmu. Nawet jeśli później ruchy anarchistyczne sprawiły, że jest to termin negatywny. Anarchizm oznacza brak rządu,(…) chcę powiedzieć dokładnie, że jest wtedy kiedy ktoś uważa się za wystarczająco cywilizowanego żeby zdołać rządzić się samemu, na swój własny rachunek, dając innym ufnie (widać że ufa również sobie samemu), swoje zdolności i umiejętności.” Fabrizio De André

Czy „Bocca di Rosa” Fabrizio De André to „Nimfomanka” Larsa von Triera?

27 stycznia, 2014 § Dodaj komentarz

Nazywano ją Różane Usta
szukała miłości, szukała miłości,
Nazywano ją Różane Usta
szukała miłości ponad wszystko.

Ledwie wysiadła z pociągu na stacji
w miejscowości Św. Hilary
wszyscy wiedzieli na pierwszy rzut oka
że nie będzie ona zakonnicą.

Są tacy co kochają się z nudów
którzy wybierają taką profesję
Różane Usta ni jedno ni drugie
ona czyniła to przez pasję.

Ale ta pasja często prowadzi
do zaspokajania szczególnej żądzy
i nie wnikając czy nasz Kupidyn
ma serce wolne czy też ma żonę

I było tak, że z dnia na dzień
Różane Usta ściągnęła na siebie
straszliwy suczy gniew tychże
którym zabrała ich kości.

A te plotkary z tej miejscowości
nie omieszkały strzępić języka
lecz środki zaradcze do tego punktu
ograniczały do inwektyw.

Wie się że ludzie „dobrze poradzą”
dając kazania w stylu Jezusa
wie się że ludzie dobrze poradzą
gdy nie potrafią świecić przykładem.

Jak taka stara nigdy zamężna
i żadnych dzieci, żadnych pragnień,
postanowiła, z „dobrej woli”
wszystkim się dobrze zająć.

I odzywając się do tych zdradzanych
rzekła do nich co następuje:
„Kradzież miłości trzeba ukarać-
rzekła-wykorzystując prawo”.

I one poszły na komisariat
mówiąc tam bez ogródek:
„ta zdzira ma już za dużo klientów
więcej niż dom towarowy”.

I nadjechało czterech żandarmów
z pióropuszami z pióropuszami
i nadjechało czterech żandarmów
z pióropuszami i z pistoletami.

Sprawy sercowe nie są tematem
do rozstrzygania przez żandarmów
ale tym razem złapali pociąg
i odstawili ją tam z niechęcią.

A na peronie byli już wszyscy
od komisarza do zakrystiana
a na peronie byli już wszyscy
we łzach i z kapeluszem w dłoni,

żeby pozdrowić tę co na chwilę
bez udawania bez udawania,
żeby pozdrowić tę co na chwilę
przyniosła miłość do miejscowości.

Była tam żółta tektura
z czarnym napisem
mówiła „Żegnaj Różane Usta
z tobą opuszcza nas wiosna”.

Ale historia najciekawsza
nie potrzebuje żadnej gazety
bo ona jak strzała z łuku
leciała szybko z ust do ust.

I było  na kolejnej stacji
jeszcze więcej ludzi niż gdy wsiadała
ten wyśle całus, tamten rzuca kwiaty
ten rezerwuje dwie godziny.

Nawet ksiądz  nie pogardzi
między spowiedzią a namaszczeniem
dobrami ulotnymi od tej piękności
chce być następny w procesji do niej.

I Matka Boska w pierwszym rzędzie
Różane Usta już trochę daleko
zabrała w podróż po kraju
miłość świętą i miłość profanum

Streszczenie

Po raz kolejny Fabrizio obnaża małość, hipokryzję i nędzę ludzkiej duszy. Odsłania kamuflaż dla fałszywej moralności. W miejscowości św. Hilary pojawia się szczególna dziewczyna, dziewczyna, która natychmiast oczarowuje wszystkich mężczyzn wzbudzając w nich fizyczne pożądanie. Jednak jej względy nie są na sprzedaż, nie jest to taki typ kobiety, która z tych licznych kontaktów seksualnych czerpałaby korzyści finansowe. Obdarzona ogromnym temperamentem oddaje się wielu kochankom, nie zastanawiając się nawet, czy są oni żonaci czy też nie. Sytuacja początkowo bulwersuje pruderyjne „comari” (to określenie w języku włoskim oznacza wścibskie sąsiadki, baby, staruchy stojące w chustach pod kościołem, komentujące i plotkujące) wywołują szum, komentują, podburzają. Następnie nerwy puszczają zdradzanym żonom (Fabrizio wykorzystuje słowo „cornute” – odpowiednik męskiego „cornuto” czyli rogacza – a zatem „rogaczki”). Ostatecznie stara samotna i zgorzkniała dewota postanawia zrobić z tym wszystkim porządek. Składa doniesienie na posterunku oskarżając Różane Usta o prostytucję. W efekcie dziewczyna zostaje wygnana, choć tłumnie i czule żegnana przez wszystkich, nawet księży (hipokrytów).

Omówienie

Fabrizio De André jak często to czynił i teraz opisał prawdziwą historię – Różane Usta nazywała się w rzeczywistości „Mariza” i była blondynką z Istrii. Trudno mi powiedzieć, gdzie o niej usłyszał, być może była to sprawa opisywana w mediach? Wiadomo jedynie, że kiedy piosenkę „Bocca di Rosa” już zaśpiewał, pewnego dnia Mariza zapukała do jego drzwi i kiedy otworzył, powiedziała „wreszcie mogę cię poznać”.

To, co zastanawiające w retoryce De André to jego stosunek do „fizycznej miłości” – jest bowiem Bocca di Rosa po prostu „Nimfomanką” Larsa von Triera, może nie chorą, uzależnioną, lecz jednak jest ona wcieleniem tego co starożytni nazywali „Erosem”.

Co ciekawe – istnieją dwie możliwości przetłumaczenia jej imienia „Bocca di Rosa” może oznaczać zarówno różowe usta jak i usta róży. Róża tymczasem będąc symbolem cielesnej miłości jest również atrybutem Marii Dziewicy (sic!).

I co to właściwie jest miłość? Czy prosty podział na „philos”, „eros” i „agape” jest wystarczający? Nie – odpowiada Faber – właściwy podział to taki : „l’amore sacro” (miłość święta) i „l’amore profano” (miłość bluźniercza).

Kiedy pyta ktoś „Why do men love bitches?” – bo to prawda, że kochają, Fabrizio też zdaje się to dobrze rozumieć, ale dlaczego? Z jednej strony „Bocca di Rosa” zdaje się dawać jakieś odpowiedzi – bo są spragnieni czułości, bliskości, zaspokojenia, którego nie mogą znaleźć? Bo czują się samotni? „Bo są łatwi” – odpowiada von Trier. A może tajemnicą jest ta olbrzymia energia i TO COŚ – mówi Fabrizio – TO ONA – Bocca di Rosa – to ona ma w sobie to coś, czemu nie można się oprzeć.

Jest wyjątkowa.

Joanna Dark – feniks z popiołów, światło i ciemność

17 stycznia, 2014 § Dodaj komentarz

w  marcu 1971 roku Leonard Cohen opublikował swój album „Songs of Love and Hate” a w nim piosenkę „Joan of Arc”

Now the flames they followed Joan of Arc
as she came riding through the dark;
no moon to keep her armour bright,
no man to get her through this very smoky night.
She said, ‚I’m tired of the war,
I want the kind of work I had before,
a wedding dress or something white
to wear upon my swollen appetite.’
Well, I’m glad to hear you talk this way,
you know I’ve watched you riding every day
and something in me yearns to win
such a cold and lonesome heroine.

‚And who are you?’ she sternly spoke
to the one beneath the smoke.
‚Why, I’m fire,’ he replied,
‚And I love your solitude, I love your pride.’

‚Then fire, make your body cold,
I’m going to give you mine to hold,’
saying this she climbed inside
to be his one, to be his only bride.


And deep into his fiery heart
he took the dust of Joan of Arc,
and high above the wedding guests
he hung the ashes of her wedding dress.

It was deep into his fiery heart
he took the dust of Joan of Arc,
and then she clearly understood
if he was fire, oh then she must be wood.


I saw her wince, I saw her cry,
I saw the glory in her eye.
Myself I long for love and light,
but must it come so cruel, and oh so bright?

Attraverso il buio Giovanna d’Arco
precedeva le fiamme cavalcando
nessuna luna per la corazza ed il manto
nessun uomo nella sua fumosa notte al suo fianco.
Della guerra sono stanca ormai
al lavoro di un tempo tornerei
a un vestito da sposa o a qualcosa di bianco
per nascondere questa mia vocazione al trionfo ed al pianto.Son parole le tue che volevo ascoltare
ti ho spiato ogni giorno cavalcare
e a sentirti così ora so cosa voglio
vincere un’eroina così fredda, abbracciarne l’orgoglio.E chi sei tu lei disse divertendosi al gioco,
chi sei tu che mi parli così senza riguardo,
veramente stai parlando col fuoco
e amo la tua solitudine, amo il tuo sguardo.

E se tu sei il fuoco raffreddati un poco,
le tue mani ora avranno da tenere qualcosa,
e tacendo gli si arrampicò dentro
ad offrirgli il suo modo migliore di essere sposa.

E nel profondo del suo cuore rovente
lui prese ad avvolgere Giovanna d’Arco
e là in alto e davanti alla gente
lui appese le ceneri inutili del suo abito bianco.

E fu dal profondo del suo cuore rovente
che lui prese Giovanna e la colpì nel segno
e lei capì chiaramente
che se lui era il fuoco lei doveva essere il legno.

Ho visto la smorfia del suo dolore,
ho visto la gloria nel suo sguardo raggiante
anche io vorrei luce ed amore
ma se arriva deve essere sempre così crudele e accecante.

Rok po ukazaniu się płyty Cohena Fabrizio de André wykonał tłumaczenie jego tekstu, jak sam później tłumaczył – są 2 możliwe i dopuszczalne sposoby tłumaczenia poezji a w zasadzie poezji śpiewanej – to tłumaczenie dosłowne, literalne lub tłumaczenie poetyckie, czyli takie, w którym tłumacz zachowuje sens i treść utworu dodając jednak własną poetykę związaną z językiem. Fabrizio będąc poetą obrał tę drugą, trudniejszą drogę. Pomimo zachwytu jaki wciąż wzbudza we mnie utwór Cohena, nie wspominając już o jego głosie, na który serca wszystkich kobiet świata miękną, czytam, słucham tekstu Fabera z nieustającym podziwem. Jest on bowiem w moim, ale nie tylko w moim odczuciu, LEPSZY OD ORYGINAŁU. Jak to możliwe, tego doprawdy nie wiadomo…może wynika to z pewnej delikatniej poetyckiej wrażliwości języka włoskiego?

Piosenka opisująca metaforycznie śmierć Joanny Dart jest jednocześnie w wersji Fabera typowym dla niego manifestem dla współczesnych kobiet dotyczącym miłości, życia, emancypacji i godności. Mówi o miłości, która jest okrutna i ślepa i cierpieniu, którego każda kobieta próbuje, stara się uniknąć za wszelką cenę. Jednak biorąc ogień za wybranka, musi stać się popiołem. Happy endu nie ma i nie będzie. Jeśli wierzysz w miłość, spłoniesz. Giovanna idzie w ten ogień pewna, gotowa by spłonąć w glorii. Ostatnie zdanie „anche io vorrei luce ed amore ma se arriva deve essere sempre così crudele e accecante” mówi „ja także chciałbym światła i miłości ale ta kiedy przychodzi czy zawsze musi być tak okrutna i zaślepiająca” ?

Il Bombarolo – piosenka dla frustratów

14 stycznia, 2014 § Dodaj komentarz

Kto wokół rozpowiada
że nienawidzę mojej pracy
nie wie ile miłości
oddałem dla trytolu
to prawie niezależne
i jeszcze kilka godzin
potem oddam głos jemu
detonatorowi

Mój kruchy Pinokio
moje rękodzieło powiązane
z ładunków produkowanych
na skalę przemysłową
nie zrobicie ze mnie nigdy
zwykłego pracownika,
ja jestem z innej gliny,
jestem zamachowcem.

Schodząc po schodach
przyciągnę więcej uwagi
byłoby niewybaczalne
dać się rozpoznać już w drzwiach
tego właściwego dnia w którym
to ja zadecyduję
o wyroku śmierci
lub o amnestii.

Po drodze wiele twarzy
nie ma pięknych kolorów
tutaj ten kto nie zastrasza innych
sam choruje ze strachu,
są tacy co czekają na deszcz
żeby nie płakać samotnie,
ja jestem z innej gliny,
jestem zamachowcem.

Dzisiejsi intelektualiści
jutro będą idiotami
odbiorę wam rozumy
wystarczą moje dłonie,
zapracowani prorocy
rewolucji
dzisiaj nie będzie dla mnie
lekcji.

Pokażę wam wrogów
tak dla was odległych
i po ich zabiciu
ukryję się wśród uciekinierów
ale dopóki ich wybieram
to oni uciekają,
wybrałem inną szkołę,
jestem zamachowcem.

Władza zbyt wiele razy
oddana w obce ręce,
odzyskana i oddana nam
z cudzymi samolotami,
przybywam by ci zwrócić
odrobinę twojego terroru
twojego chaosu
twojego hałasu.

Tak myślał mocno
zdesperowany trzydziestolatek
jeśli wszystko w porządku
prawie niczego nie zepsuje,
szukając odpowiedniego miejsca
odpowiedniego dla jego trytolu,
a zatem miejsca godnego
zamachowca.

Są tacy którzy śmiali się na jego widok
przed Parlamentem
oczekującego na eksplozję
która dowiodła jego talentu,
są tacy co na jego widok płakali
w strumieniach krzyku
oglądając eksplozję
kiosku z gazetami.

Ale to co zraniło
głęboko jego dumę
było zdjęciem jej
które krzyczało z każdej strony
dalekiej od rozbawienia
z którym go porzuciła,
ale była na pierwszej stronie – ona
z zamachowcem.

Pochodząca z albumu „Storia di un impiegato” („Opowieść o zwyczajnym pracowniku”) z 1973 roku piosenka, której bohaterem jest 30 letni zamachowiec to wspaniała, dramatyczna historia. Ponownie nawiązuje do wydarzeń z maja 1968 roku we Francji – w Europie pojawiły się lewicujące ruchy społeczne, miały miejsce strajki studenckie, przewroty, upadki rządów. W tej atmosferze krzywdy i niesprawiedliwości rodzi się poczucie frustracji prowadzące do morderczych obsesji protagonisty. Z powszechnie dostępnych materiałów łatwopalnych buduje on domowej roboty bombę, napawając się jednocześnie dumą z powodu swoich „umiejętności konstruktorskich”. W dumę młodego człowieka wprawia również niezwykłe poczucie władzy, fakt, że to od jego decyzji zależy życie i śmierć innych ludzi. Ostatecznie postanawia wysadzić budynek parlamentu, w akcie zemsty, której w rzeczywistości sam dobrze nie mógłby uzasadnić. Tymczasem jego umiejętności okazują się niewystarczające, bomba przypadkowo stacza się pod kiosk z gazetami i tam eksploduje nie trafiając właściwego, zamierzonego celu. Ostatecznie zamachowiec zostaje ujęty, a gazety na pierwszej stronie drukują jego zdjęcie oraz zdjęcie jego byłej dziewczyny, która musiała porzucić go jakiś czas wcześniej. Tak to ostatecznie odkrywamy najbardziej prawdopodobną przyczynę frustracji, którą może być jego miłosny zawód, zraniona duma (o czym świadczy wspomnienie uśmiechu, z jakim żegnała go jego była towarzyszka).
W utworze tym Fabrizio De André ponownie kontrastuje „straszną treść” z radosną linią melodyjną utworu, wprawiając słuchacza w pierwszym momencie w osłupienie. To takie „faberowe” STRASZNE PIĘKNO, słowa tak straszne, że aż piękne, cecha charakterystyczna dla wielu jego utworów, przywołując „Ballata dell’amore cieco”, „Bocca di Rossa”, „Il Pescatore” i wiele innych utworów.

Przede wszystkim jednak, utwór ten pozwala rozładować frustrację u samego słuchacza. Przynajmniej ja słuchając jej mam jakby radosną satysfakcję, która na moment pozwala mi wyobrazić sobie ZEMSTĘ NA ŚWIECIE za wszystkie cierpienia, których musiałam sama doświadczyć w życiu. I to jest jej największa artystyczna tajemnica.

EMPATIA DOSKONAŁA.

„c’è chi aspetta la pioggia
per non piangere da solo,
io sono d’un altro avviso,
son bombarolo”

„La ballata dell’amore cieco” – przerażająco radosny horror miłości

9 stycznia, 2014 § Dodaj komentarz

„La ballata dell’amore cieco”  – BALLADA O ŚLEPEJ MIŁOŚCI

Pewien uczciwy mężczyzna,
tralalalalla tralallaleru
szaleńczo się zakochał
w takiej co jego w ogóle nie kochała.

Mu mówi przynieś mi jutro,
tralalalalla tralallaleru
mu mówi przynieś mi jutro,
serce twojej matki dla moich piesków.

On poszedł do matki i ją zabił,
tralalalalla tralallaleru
z piersi serce jej wydarł
i do swojej miłości powrócił.

Nie było serca, nie było serca,
tralalalalla tralallaleru
nie wystarczyło jej tego horroru,
chciała kolejnego dowodu jego ślepej miłości.

Mu powiedziała kochany jeśli mnie kochasz,
tralalalalla tralallaleru
mu powiedziała kochany jeśli mnie kochasz,
natnij twe cztery żyły przy dłoni.

Te żyły przy dłoni on naciął,
tralalalalla tralallaleru
i kiedy krew z nich uchodziła,
on jak szaleniec do niej powrócił.

Mu mówi ona śmiejąc się głośno,
tralalalalla tralallaleru
mu mówi ona śmiejąc się głośno,
ostatnią twą próbą będzie śmierć.

I podczas gdy krew powoli wychodziła,
i już zmieniała swoje kolory
zimna radosna próżność mściwa,
mężczyzna się zabił dla swojej miłości.

Na zewnątrz wiał słodki wiatr
tralalalalla tralallaleru
lecz ją nagle zgroza przeszyła,
gdy zobaczyła jak on ze śmierci się cieszył.
Umierał szczęśliwy i zakochany,
podczas gdy jej już nic nie zostało,
ni jego miłości, ni jego dóbr,
a tylko skrzepła krew z jego żył.

Utwór ten pochodzi z singla z 1966 roku i odwołuje się bezpośrednio (w tym również przez półcytowanie) do utworu  francuskiego poety Jeana Richepina pod tytułemCuore di mamma(„Serce mamy”). Jest to historia tragicznej miłości człowieka, który pod wpływem egocentryzmu i próżności (a także swoistej perwersji i okrucieństwa) popełnia zbrodnię morderstwa własnej matki, a później samobójstwo (dodane w wersji Fabera), żeby tylko dowieść swojej miłości. Forma piosenki przerażająco pięknie (nie)współgra z muzyką, słyszymy swingowe przerywniki „tralalalalla tralallaleru” – jakby wesołe, radosne i słyszymy trąbę. Takie skontrastowanie środków wyrazu (muzyka/tekst) jest typowe dla niektórych utworów Fabrizio – podobnie musimy przecież odczytywać utwór „Il bombarolo” – w którym, skocznej, wesołej muzyce (do tańca) towarzyszy wyznanie zamachowca. Wydaje się, że Fabrizio De André wykorzystuje znany w różnych dziedzinach sztuki (również w malarstwie) artystyczny model wypowiedzi przez kontrast, który w domyśle ma zachodzić w umyśle i sercu odbiorcy. Ten rodzaj artystycznego sposobu wypowiadania się nazywamy potocznie „prowokacją”. W utworze o ślepej miłości jest ona silna i niezwykle skuteczna. Przerażająca i mocna.

W efekcie, pusta, podła i narcystyczna kobieta przegrywa. To ona jawi się nam ofiarą, żałosną właśnie przez swoją niezdolność do kochania, okrutna – jakby mszcząca się na kochanku za własną wewnętrzną pustkę. „W nagrodę” – jest przegrana jeszcze bardziej, co ciekawe Fabrizio przynosi słuchaczom na pocieszenie jedno z ostatnich zdań, w których widać, że również bohaterka przeżywa wewnętrzny wstrząs, który być może jest lub będzie jej przebudzeniem i przemianą. Za chwilę jednak zdaje się odzierać ze złudzeń i wszystkim naiwnym pełnym nadziei wskazuje, że to raczej strata materialna (oraz narcystyczna) będzie dla kobiety najważniejsza „non il suo amore, non il suo bene”. Czy jest dla niej zatem nadzieja? Mężczyzna, cóż, frajer? Tak mogłoby się zdawać…umiera szczęśliwy.

Bo „jest <<szczęście>> i jest szczęście” jak jednego razu powiedział Ktoś Bardzo Mądry. I to rzeczywiście dobrze powiedziane.

Dobra Nowina – „Il testamento di Tito” – czyli spowiedź łotra

7 stycznia, 2014 § Dodaj komentarz

przedstawienie malarza Lovisa Corintha, reprodukcja pochodzi z serwisu it.wikipedia.org

Święty Dyzma zwany „dobrym łotrem” wspomniany w „Ewangelii wg Nikodema” z IV wieku n.e. czyli człowiek, którego ukrzyżowano na prawo od Jezusa, a którego „Ewangelia Dzieciństwa Arabska” z VI wieku zwie Tytusem zdaje się być narratorem tej piosenki, a raczej tej spowiedzi autorstwa Fabrizio De André pochodzącej z albumu z 1970 roku pod tytułem „La buona novella” („Dobra nowina”). Zafascynowany Apokryfami Fabrizio skomponował szereg tekstów (w tym takie, które traktują o wzajemnej miłości Marii i Józefa, ich pasjach i namiętnościach w połączeniu z uczuciami zdrady i rozczarowań, którym jako ludzie i jako małżeństwo ulegali), w których na pierwszy plan wysuwają się ludzie, nie aniołowie, nie „nadprzyrodzone siły” lecz te całkiem „wrodzone”. Koncentruje się na aspektach ludzkich raczej niż duchowych i na postaciach marginalnych bardziej niż pierwszoplanowych, stąd spowiedź „dobrego łotra”.

„Dobra Nowina jest alegorią. Zderzyłem najważniejsze i najbardziej uzasadnione wypadki z ruchu lat siedemdziesiątych, w których często sam uczestniczyłem, z tym, co dużo szersze w sensie duchowym, (…) właśnie przez skontrastowanie z nadużywaniem władzy, nadużywaniem autorytetu przybitego do krzyża, w imię braterstwa i powszechnego egalitaryzmu.” FdA

Koniec lat ’60 i początek ’70 to przede wszystkim ruchy społeczne, głównie studenckie, często przybierające formę strajków okupacyjnych i manifestacji ulicznych. Większość tych ruchów na świecie, w tym we Włoszech miała podstawy i ideały „socjalistyczne” a nawet „komunizujące”. W rzeczywistości chodziło jednak raczej o wolność i o respektowanie praw człowieka, w czasach, gdy w odróżnieniu od czasów obecnych młodzi ludzie na całym świecie byli aktywni społecznie, politycznie i religijnie, aktywni, pełni pasji, zapału i gotowi dla wyznawanych żarliwie idei być więzieni a nawet dać się zabić. Tak zwane wypadki maja 1968 roku we Francji wynikały wszakże bezpośrednio z frustracji społecznych, wysokiego poziomu bezrobocia i niemożności usamodzielnienia się od rodziców, braku perspektyw w połączeniu z restrykcyjną moralnością katolicką, która przez polityczne naciski przykładowo uniemożliwiała legalne zakupienie środków antykoncepcyjnych. To w takim okresie Fabrizio tworzył album „La buona novella”. I w takim kontekście można i trzeba go czytać i rozumieć. Uderzające jednak wydaje się, jak bardzo aktualne dziś są te słowa, te teksty i te pytania. Tak jakby czas nie tknął tej czystej myśli, jedynie pasji „młodości” już nie ma. Pozostał relatywizm i całkowita obojętność na to co jest i na to co będzie.

„Testament Tytusa” jest zatem ostatecznie ewangelią. Ale nie ewangelią katolicką, nie jest też ewangelią apokryficzną (Tytus umarł na krzyżu i nie mógł jej napisać). Testament Tytusa to EWANGELIA O DOBRYM ŁOTRZE. Nie Dobrym Pasterzu i nie Aniele co zwiastował lecz najprawdziwszą pełną cierpień i błędów historią życia CZŁOWIEKA.

Ecce Homo.

Nie będziesz miał innych Bogów poza mną,
często mi to kazało rozmyślać
o różnych ludziach przybyłych ze wschodu
powiedziałbym że zasadniczo są tacy sami.

Wierzyli w innego, odmiennego niż ty
i nigdy mnie nie skrzywdzili
Wierzyli w innego, odmiennego niż ty
i nigdy mnie nie skrzywdzili

Nie wymawiaj imienia Boga
nie wymieniaj go nadaremno
Z nożem wbitym w bok
krzyczałem z bólu jego imię

ale może był zmęczony, może zbyt zajęty
i nie słuchał o moim cierpieniu
ale może był zmęczony, może zbyt oddalony
doprawdy wzywałem go nadaremno

Szanuj swego ojca, szanuj matkę
i szanuj także ich kostur
całuj tę rękę co łamie ci nos
za prośbę o kęs chleba

kiedy zatrzymało się serce mojego ojca
nie doświadczyłem cierpienia
kiedy zatrzymało się serce mojego ojca
nie doświadczyłem cierpienia

Pamiętaj o święceniu dnia świętego
to proste dla nas złodziei
wchodzić do świątyń co żygają psalmami
niewolników i ich patronów

Bez końca związani przy ołtarzu
jak zwierzęta poddane ubojowi
Bez końca związani przy ołtarzu
jak zwierzęta poddane ubojowi

Piąte mówi nie kradnij
i może je oni przestrzegają
opróżniając w ciszy, kieszenie już napchane
przez tych, którzy są okradani

ale ja, poza prawem, kradłem w imię moje,
od tych innych w imię Pańskie
Ale ja, poza prawem, kradłem w imię moje,
od tych innych w imię Pańskie

Nie popełniaj czynów nieczystych
to znaczy nie zaspokajaj się sam
Zapładniaj kobietę zawsze gdy się kochasz
tak czyni człowiek wiary:

Potem żądza przemija ale dziecko zostaje
a wszystkich zabija głód i bieda
Ja, może pomyliłem przyjemność z miłością:
ale nie przyniosłem na świat cierpienia.

Siódme mówi nie zabijaj
jeśli chcesz być godnym nieba
Popatrzcie dzisiaj, na to boskie prawo
trzy razy przybite do drzewa:

popatrzcie na końcu na tego nazareńczyka
to złodziej a nie umiera mniej
popatrzcie na końcu na tego nazareńczyka
to złodziej a nie umiera mniej

Nie mów fałszywego świadectwa
i pomóż w zabiciu człowieka
Znali na pamięć to boskie przykazanie
i zawsze zapominali wybaczać

ja przysięgałem na Boga i mój honor
i nie, nie sprowadziłem cierpienia.
ja przysięgałem na Boga i mój honor
i nie, nie sprowadziłem cierpienia.

Nie pożądaj rzeczy bliźniego swego
nie pożądaj jego żony
Powiedz to tym, poproś tych
którzy mają kobietę albo coś innego

w łóżkach innych już ciepłych od miłości
nie sprowadziłem cierpienia
Wczorajsza zazdrość już jest przeszłością
dziś wieczór wam zazdroszczę życia.

Ale teraz kiedy idzie wieczór i zmrok
ból zasnuwa mi oczy
i zachodzi słońce poza wydmami
ażeby zgwałcić inne noce:

widząc tego człowieka co umiera,
matko, ja sprowadziłem cierpienie.
W miłosierdziu, które nie poddaje się złości,
matko, nauczyłem się miłości.

 

Z „Anime Salve” dwie czyste dusze – „Prinçesa” i „Le acciughe fanno il pallone” – Buon Natale i Alleluja

23 grudnia, 2013 § 2 Komentarze

”To album, który traktuje przede wszystkim o samotności. Samotności która bierze się z marginalizacji, a przynajmniej ograniczenia wolności wyboru. Wyobrażenie, które u podstawy skupia się na rzeczywistościach odmiennych od tych, które charakteryzują większość istnień ludzkich, to znaczy takie, że niektóre osoby rodzą się ze szczególnie ciekawym przeznaczeniem, które, gdyby to oceniać, można by nazwać jakimś żartem, wybrykiem natury. Jednostka rodzi się mężczyzną lecz ma uczucia i duchowość całkowicie kobiecą. Te osoby opisuje się etykietą „stuprocentowy mężczyzna” i tu zaczyna się łańcuch poczucia winy, trudności, tortur duchowych, wyrzutów sumienia, strasznego cierpienia. To jest przypadek piosenki „Princesa” . Ale marginalizacja może być także udziałem całkiem innych przypadków pochodzących z kultury dwudziestowiecznej. Dobrze, powiedziawszy to chciałem dodać, że ten album koncentruje się jedynie na problemach zmarginalizowanych mniejszości, i wierzę, ze takiego rodzaju myślenia będzie coraz mniej. Myślę po prostu, że te osoby, albo te grupy osób zwyczajnie bronią własnego prawa do bycia przede wszystkim sobą bez krzywdzenia innych ludzi, ostatecznie bronią tylko własnej wolności. A zatem „Anime Salve” to przede wszystkim album o wolności.”

Fabrizio De Andrè „Discorso sulla Libertà” podczas koncertu w 1998 roku

„Najlepsza część kultury jest udziałem osób, które znajdują się w mniejszości a które właśnie przez ten swój szczególny dar są marginalizowane, a nawet w szczególnych przypadkach prześladowane. Klasycznym przykładem są takie osoby, które urodziły się z zewnętrznymi cechami przynależnymi płci, która nie odpowiada tej stanowiącej o ich najgłębszej tożsamości. O tym mówi piosenka „Prinçesa”, którą zaadoptowałem ze wspaniałej, krótkiej powieści Maurizio Janelli i Fernany Farias, tak naprawdę biografii. W muzyce nie ma nagłych zmian – jest podsumowanie najważniejszych etapów życia bohaterki, lista radości i nieszczęść napotykanych na różnych etapach jej metamorfozy. Jako dziecko przyłapywana na kobiecych zachowaniach, później jak kobieta ulegała zauroczeniom i pragnieniom, próbując najpierw za pomocą środków farmakologicznych a później także przez operacje chirurgiczne dopasować swój wygląd do tego najgłębiej wewnętrznie upragnionego, którego pragnie kobieta. Żeby uprawiać najstarszy zawód świata, dopóki wola losu nie zmieniła jej ponownie, ostatni raz, z prostytutki w prawdziwą kochankę/ukochaną prawnika. Tej ostatniej metamorfozie, muzyka, dzięki przede wszystkim Ivano Fossati’emu, towarzyszy przechodząc z tonacji lepszych i gorszych i podkreślając w tym dźwięku cymbałów miraż szczęścia, aż do powrotu szczęśliwego dzieciństwa w Brazylii”

Jestem owcą jestem krową
tak jak zwierzęta chcę się bawić
jestem rozpiętą damską koszulą
małe cycuszki do ssania

Pod witkami tych drzew
w światłocieniu gdzie się urodziłam
gdzie horyzontem nieba
było spojrzenie mojej matki

że Fernandino jest jak córka
przynosi mi do łóżka kawę i tapiokę
i przypomina że urodziła się chłopcem
była instynktem i była życiem

a ja przed wielkim lustrem
przecieram oczy palcami i wyobrażam sobie
między nogami malutką muszelkę

śniąc sen w podróży
zostawiam wiejskie dzieciństwo
prowadzona w zachwycie pragnieniami
jadę naprawić moje szczęście

w kuchni pensjonatu
mieszam marzenia z hormonami
o świcie zadziała magia
zjawią się cudowne piersi

ponieważ Fernanda jest właśnie córką
i jako córka chce być kochana
ale Fernandino opiera się wymiotuje
i skręca się z bólu

a zatem skalpel do piersi i bioder
w zawrocie głowy od znieczulenia
dopóki me ciało już przypomina
o promenadzie w Bahia

oddaje uśmiech z zielonym liściem
jej włosy nawijam na palce
kiedy auta podświetlają
ten etap tę scenę mojego życia

gdzie między tłokiem pragnień
między moje pośladki mężczyzna się wdziera
w moim ciele między wargami
jeden już zmyka inny naciera

i Fernandino zmarł w łonie matki
Fernanda jest lalką z jedwabiu
jestem żarem z jedynej gwiazdy
która wyjawia światłem imię Princesa

bo prawnikowi z Mediolanu
teraz Princesa daruje swe serce
i spaceruje recydywistka
po zacienionym balkonie

o matu (wieś) o cèu (niebo) a senda (myśl) a escola (szkoła) a igreja (kościół) a desonra (wstyd) a saia (spódnica) o esmalte (lakier) o espelho (lusterko) o baton (szminka) o medo (lęk) a rua (ulica) a bombadeira (modelka) a vertigem (zawrót głowy) o encanto (czar) a magia (magia) os carros (samochody) a policia (policja) a canseira (zmęczenie) o brio (godność) o noivo (narzeczony) o capanga (ochroniarz) o fidalgo (wielki pan) o porcalhao (brudas) o azar (pech) a bebedeira (kac) as pancadas (obrysy) os carinhos (objęcia) a falta (upadek) o nojo (ochyda) a formusura (piękno)
viver (żyć)

Historia brazylijskiej transseksualistki z piosenki „Prinçesa” przeniesiona w ramy utworu poetyckiego kończy się litanią śpiewaną po portugalsku brazylijsku, co symbolizuje ostateczne pogodzenie wszystkich wcieleń bohaterki i powrót do własnych korzeni, dzieciństwa i świata, z którego wyszła.

„ANIME SALVE”

„Tytuł albumu nawiązuje do etymologii dwóch słów „dusza” i „zbawienie” i chce zachować pierwotne znaczenie „spirito solitario” (samotnego/jedynego/unikalnego ducha), zatem jedynego ale pełnego. Zbawione Dusze są w rzeczywistości jednostkami, ponieważ tylko dzięki samotności, tak myślę, można nawiązać kontakt z tym co Grecy nazywali Absolutem a co my możemy nazwać Wielką Tajemnicą.” FdA

André – studiował grekę, grecki język i filozofię, polemizował z kulturami i religią chrześcijańską, na której wyrósł. W rzeczywistości jego teksty są przesiąknięte na wskroś głębokim europejskim humanizmem i humanizmem chrześcijańskim. Jednak jego interpretacja próbuje zbliżyć się bardziej do źródła, do antycznych podstaw odrzucając wszystkie osady powstałe na skutek soborów, dekretów i encyklik. Bo w gruncie rzeczy Fabrizio De André głosi ewangelię, ewangelię bardziej ewangeliczną niż ta, która wydaje się nam tak znajoma. „Anime Salve” – to zestawienie dwóch słów, w obliczu których język polski jawi się bezradnym, całkowicie niemożliwe jest bowiem zawarcie w tych polskich słowach całej gry i kulturowego zderzenia językowego o fundamentalnym dla treści znaczeniu.
Anime Salve” – Zbawione Dusze – z łacińskiego „anima/animus„, z greckiego „anemos” – z łacińskiego – „dusza/duch„, z greckiego „wiatr/tchnienie życia” – a zatem łacińskie (i chrześcijańskie) znaczenie jest takie, że „anima salva” to dusza zbawiona, zatem grzeszna przedtem i uratowana, wybawiona i oczyszczona z grzechu [pierworodnego lub każdego]. Znaczenie greckie „Anime Salve” to powiew życia, Żywy Duch, a zatem ten, który jest żywy bez konieczności odkupienia, żywy u poczęcia, żywy z urodzenia, żywy od stworzenia, żywy i niewinny, nie zaś odkupiony.

 „Anime Salve” to dziwny album, unikalny, na swój sposób nawet dla Fabera. Ponieważ artysta ten tak często koncentrował się jednak na podkreślaniu „miserii” i ciężkich aspektach życia „odrzuconych”, marginalizowanych, mniejszościach, prześladowanych, wyszydzanych. O tym mówi na przykład piosenka „Bocca di Rosa” z innego wcześniejszego albumu, w „Anime Salve” słyszymy ostatecznie „budujące” historie życia ludzi, którzy mieli odwagę być sobą, podążając za własnym przeznaczeniem w poszukiwaniu szczęścia i nie zważając na stereotypy i ludzkie reakcje. Te historie stają się natchnieniem dla Fabrizio, który mówi, szczególnie w drugiej opowieści, mniej kontrowersyjnej „Le acciughe fanno il pallone” – CARPE DIEM – chwytaj dzień i żyj, staraj się być szczęśliwy, sięgaj po to czego pragniesz, nie będzie drugiej okazji, bo czasu nie można ani cofnąć ani zatrzymać.

Sardele zbiją się w kule
gdy tuńczyka zobaczą
jeśli teraz zarzucisz sieci
już ci nie uciekną

na brzeg ziemi
na brzeg ludzie podążają
te ryby zaskoczone
za bezcen tam sprzedają

gdy dobiję przy ujściu
a przy ujściu nie ma nikogo
twarz mogę opłukać
czystą wodą z nurtu rzeki

raz na trzy haki
jest gwiazda rozgwiazda
kocham by kochać
gwiazdę co spada

raz na trzy łzy
dzwon mocno uderza
biegną turyści
z oczami z ciemnego szkła

przechodzą pod sieciami
rozpiętymi na ścianie
a to na morzu jest szczęście
które na wschodzie wstanie

które wszyscy widzieli
a nikt go nie przyjął
raz na trzy haki
jest gwiazda rozgwiazda

raz na trzy gwiazdy
niebo samolot wypełnia
raz na trzy noce
śnię sen pocieszenia

z butelką związany blisko
jak z przynętą do zaciągania
sączę ze słodkiej żyły
wolny od cierpienia

gdy złapię złotą rybkę
wam wszystkim pokażę
gdy złapię złotą rybkę
wezmę ślub przed ołtarzem

raz na trzy haki
jest gwiazda rozgwiazda
raz na trzy gwiazdy
na niebie samolot

na każdym balkonie
usta które kocham
raz na trzy haki
jest gwiazda rozgwiazda

raz na trzy gwiazdy
na niebie samolot
na każdym balkonie
usta które kocham

Sardele zbiją się w kule
gdy tuńczyka zobaczą
jeśli teraz zarzucisz sieci
już ci nie uciekną
już ci nie uciekną
już ci nie ucieknie

o twórczości FdA można poczytać w tej pracy dyplomowej na Uniwersytecie Turyńskim:

Kliknij, aby uzyskać dostęp tesi_di_padova.pdf

 

 

„Andrea” – syn księżycowy

17 grudnia, 2013 § Dodaj komentarz

„Utwór ten dedykujemy tym, których Platon nazywał poetycko „synami księżyca”; osobom, które my nazywamy gejami, albo, aby przewrotnie poczuć się lepiej, mówimy o nich że są inni, jeśli nie wprost, że wypaczeni. Lubię śpiewać ją właśnie tak, w świetle reflektorów, żeby zademonstrować, że dzisiaj już, przynajmniej w Europie, wolno być zwyczajnie sobą bez żadnego poczucia wstydu.”

Fabrizio De Andrè podczas koncertu w Teatro Smeraldo w Mediolanie 19 stycznia 1992 roku

Andrea przepadł, stracony nie wróci
Andrea przepadł, stracony i nie powróci
Andrea kochał Czarne Kędziory
Andrea cierpiał przez Czarne Kędziory
 
Napisano na afiszu że zginął pod sztandarem
Napisano i złotem podpisał to król

Zabity w górach Trento przez rozrzucony śrut
Zabity w górach Trento przez rozrzucony śrut

Migdałowe oczy pańskiego chłopa z profilem francuskim
Migdałowe oczy królewskiego żołnierza z profilem francuskim
A Andrea utracił, utracił swą miłość tak rzadką perłę
A Andrea nosi głęboko ból, perłę zbyt ciemną

Andrea zebrał fiołki co rosły na skraju studni
Andrea rzucił Czarne kędziory do dołu studni
A wiadro mu rzekło – Panie studnia głęboka

Głębsza niż dno oczu tej Nocy Łez

On odrzekł – wystarczy że będzie głębsza od mnie
On odrzekł – wystarczy że będzie głębsza od mnie

W tym poetyckim tekście, który starałam się przetłumaczyć możliwie najwierniej, Fabrizio opowiada historię tragicznej miłości ukazanej z perspektywy bohatera o imieniu Andrea, któremu wojna zabrała kochanka, nazywanego w piosence Czarne kędziory. Tekst z ogromną wrażliwością i właściwą de Andrè charakterystyczną poetyką pełną niedopowiedzeń konfrontuje ludzkie uczucia i losy z wojną i śmiercią oraz przymusem życia w, niekoniecznie wymarzonych, okolicznościach. Pojedyncze zestawienia słów „contadino” (chłop/rolnik) i „soldato” (żołnierz) stawia nas w obliczu rzeczywistości, z którą musieli zmierzyć się, żyć i ginąć mężczyźni epoki wojen, powoływani na wojnę często wbrew własnej woli i nierzadko bez żadnego przeszkolenia i ochoty do walki, ginący natychmiast i bezsensownie. Kochanek Andrea zginął w trakcie walk o Trydent od przypadkowej kuli, w imię króla Włoch i pod trójkolorowym sztandarem. Fabrizio konfrontuje wiadomość o śmierci z reakcją konkretnego człowieka, dla którego ta śmierć nie jest statystyką wojenną ani nawet wojenną stratą, lecz dramatem na wagę życia i śmierci. Martyrologia…hm…dramatyczna sytuacja utraconej miłości prowadzi nieszczęśnika do studni, do której wrzuca kosmyk czarnych włosów kochanka, a następnie pod wpływem impulsu wywołanego odgłosem pluśnięcia o wodę – sam rzuca się w dół i zabija.
Charakterystyczna dla Fabrizo de Andrè jest forma zderzenia opowieści o zwykłym człowieku i jego dramatach z opowieścią o historii i okolicznościach politycznych, społecznych i kulturowych. Trentino Alto-Adige zwane też jako Südtirol jest specyficznym regionem na północy Włoch – jego zawiła historia może być porównywana z polskim Śląskiem („ukryta opcja niemiecka” – AHA). Ta alpejska prowincja należąca w przeszłości do cesarstwa rzymskiego przechodziła w ciągu wieków z rąk do rąk, rządzili tam Ostrogoci, Longobardowie, Frankowie oraz Habsburgowie. Przez znaczącą większość swojej nowożytnej historii była regionem zamieszkiwanym i rządzonym przez ludność niemieckojęzyczną, do dziś znacznie większa część mieszkańców Południowego Tyrolu mówi po niemiecku, a często nawet w języku ladyńskim „ladino” przypominającym „szwajcarski retoromański” bardziej niż włoski czy niemiecki. W okresie tzw. „Risorgimento” – zjednoczenia Włoch i powstania państwa włoskiego Południowy Tyrol należał wciąż do Austro-Węgier, mimo kilku nieudanych powstań ludności włoskiej chcącej przyłączenia regionu do Włoch. Podobnie jak Polska wykorzystała swoją okazję pierwszowojennej zawieruchy (Powstania Śląskie), tak i nie omieszkał swojej włoski król – na jesieni 1918 roku po długich i zaciekłych walkach w alpejskim krajobrazie zwyciężyła trójkolorowa flaga. Nie był to jednak koniec złożonej historii Trento, po 2 wojnie światowej, w górach wokół Trydentu wciąż wybuchały bomby i wciąż szalał terror strachu, dopiero stworzenie EWG a później Unii Europejskiej wraz z jej strefą Shengen ostatecznie całkowicie zakończyło wszelkie problemy. Obecnie Trentino Alto-Adige jest regionem dwujęzycznym, z zagwarantowanymi prawami mniejszościowymi do posiadania i kultywowania języków, w tym również języka ladino, a ciekawski turysta sezonowy, polski narciarz może się o tym przekonać natykając na podwójną pisownię na mundurach „Polizia/Polizei” i tak dalej.

Tymczasem czy to pocieszyłoby kochanka który stracił sens życia?

Where Am I?

You are currently browsing entries tagged with Fabrizio De André at makarondizajn.